poniedziałek, 26 listopada 2012

Dysponować stomatologicznie


Dziś kolejny ciekawy przykład słownikowego przykładu.

W Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny pod hasłem dysponować natrafiłem na takie znaczenie i zalecenie:
<<rozporządzać>> [...] W tym zn. wyraz nadużywany, lepiej: mieć. Np.: Nie dysponował własnym uzębieniem. Lepiej: Nie miał własnych zębów.

Jakiż życiowy przykład (oby nie!)... Jednak robienie słowników to całkiem zabawne zajęcie :)

piątek, 31 sierpnia 2012

Fiut od innej strony

Z czym kojarzy się wyraz fiut?... Wiadomo, jest to niezbyt kulturalna nazwa męskiego przyrodzenia, jak i wyzwisko kierowane raczej w stosunku (sic!) do mężczyzn. Jednak starsze słowniki znają jeszcze co najmniej 2 znaczenia tego wyrazu. Już nie rzeczownika, a wykrzyknika. W obu znaczeniach wyraz ten był synonimem wyrazu fiu.

Pierwsze znaczenie związane jest z gwizdaniem. Do dziś jako odgłos gwizdu przetrwało jednak tylko fiu. Trudno się dziwić - skoro już samo gwizdanie uchodzi czasem za niezbyt eleganckie, to używanie w piśmie wyrazu fiut jako odgłosu gwizdania tym bardziej wygląda dość wulgarnie. Z drugiej strony nieelegancki wyraz pasuje do niekulturalnego gwizdu...

Drugie znaczenie używane jest (a raczej było), gdy nagle coś przepadło, ktoś znikł itp. Najciekawszy jest jednak przykład użyty w słowniku:

Dziś się żyje, jutro fiut.

Cóż, nie jest to zbyt optymistyczna perspektywa (przynajmniej dla heteroseksualnego mężczyzny albo homoseksualnej kobiety...). Dziś już nawet wykrzyknika fiu nie używa się w tym drugim znaczeniu.

Fiut, fiut! (tfu!)
Fiu, fiu! (lepiej!)

Dodano:
Miałem przyjemność (?!) na własne oczy zetknąć się z fiutem jako wykrzyknikiem! Wykrzyknieniem takim uraczyła czytelników komiksowa legenda, Janusz Christa w komiksie o marynarzu Kajtku (konkretnie chodzi o komiks Kajtek i Koko - Profesor Kosmosik; niestety, nie zanotowałem konkretnej strony, ale wydaje mi się, że były to nawet 2 fiuty...). A ponieważ byłą to historyjka skierowana raczej do młodszego czytelnika, można się przekonać, że fiut dawniej nie raził tak, jak obecnie.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Od pompeli do pomelo

Jedliście kiedyś pomelo? To taki duży owoc bardzo podobny do grejfruta (tfu, grejPfruta!), tyle że większy. Nie lubię grejpfrutów, więc kiedy zdjąłem skórkę (z pomelo!) i zobaczyłem różowy miąższ, wkurzyłem się, że kupiłem sobie wielkiego grejpfruta. Ale nic, pomyślałem sobie, do odważnych świat należy, może jednak moja intuicja tym razem mnie myli. Zdegustowałem więc kawałek i ucieszyłem się - ufff, to nie grejpfrut! Smak podobny, ale inny! Niestety, to uczucie nie trwało długo... Z każdym kolejnym gryzem pomelo coraz bardziej przypominało gorzki owoc... Mniej więcej połowa pomelo poszła do kosza (a tak nie lubię marnować jedzenia!).
Ale, ale, co to ma wspólnego z językiem polskim? Ano ciekawa jest nazwa tego owocu (czy też rośliny, która te owoce wydaje). No i nie nazwa, a nazwy, bo właśnie mnogość nazw w tym przypadku jest dość interesująca. W słownikach mamy więc takie oto rzeczowniki: pomelo, pompela, pumela, szadok. Dochodzą jeszcze pomarańcza olbrzymia i pamelo, o których można przeczytać m.in. w Wikipedii. Prawdopodobnie pierwszą nazwą tego owocu, która pojawiła się w polskich słownikach, był rzeczownik pompela. Ale że nie jest to tak znany frykas jak pomarańcza czy mandarynka, nazwa nie upowszechniła się. A kiedy w sklepach już chyba na dobre zagościł ten bliski kuzyn grejpfruta, handlowcy zaczęli używać dość powszechnie nazwy pomelo, którą jako główną notuje angielska Wikipedia. Dawniej natomiast owoc ten był na tyle mało znany, że W. Kopaliński utożsamił go z grejpfrutem. Sam rzeczownik pomelo pojawił się zaś w polskich słownikach najprawdopodobniej dopiero w wiekopomnym Praktycznym słowniku współczesnej polszczyzny pod red. H. Zgółkowej.
Mamy więc kilka nazw tego niezbyt jeszcze znanego owocu, ale chyba ostatecznie zwycięży pomelo. Tak czy siak zapraszam do spróbowania, zwłaszcza jeśli nie macie nic przeciwko grejpfrutom.

PS Użyłem w tym poście czasownika zdegustować w znaczeniu 'spróbować, skosztować'. Jestem zdegustowany, bo nie znalazłem słownika, w którym ten wyraz byłby zanotowany z podobną definicją.

sobota, 7 lipca 2012

Antonimiczne homonimy

Jakiś czas temu ktoś szukał polskich wyrazów, które byłyby jednocześnie homonimami i antonimami. Hm, troszkę myślałem nad tego typu wyrazami i znalazłem kilka czasowników, które niejako spełniają postawione kryteria. Wszystkie te wyrazy są do siebie dość podobne, bowiem różnica pomiędzy ich antonimicznymi znaczeniami polega z grubsza na tym, że raz czasowniki te mogą znaczyć 'wziąć', a innym razem '(od)dać'. Oto te wyrazy:
- pożyczyć (wszak może to znaczyć tyle co 'dać' albo 'wziąć' coś, co później powinno się zwrócić) i pochodne wypożyczyć;
- wynająć ('wziąć' albo 'oddać' w najem);
- dzierżawić ('brać' albo 'oddawać' w dzierżawę).

Jeśli nie będziemy znać kontekstu, to raczej nie zrozumiemy całkowicie zdań takich jak te poniższe:
- Nie lubię pożyczać pieniędzy.
- Przez rok wynajmowałem mieszkanie.

No cóż, a może są jakieś rzeczowniki tego typu w języku polskim? Póki co, nie licząc jakichś ironicznych użyć, nie przychodzi mi nic do głowy...

niedziela, 17 czerwca 2012

Euro to nie mundial

Właśnie co zakończyło się Euro. No, przynajmniej dla naszej reprezentacji... Ale już za 2 lata mundial w Brazylii, w którym, miejmy nadzieję, będziemy mieli okazję zagrać i może w końcu uda nam się przynajmniej wyjść z grupy...

Odłóżmy na bok temat stricte futbolowy i przyjrzyjmy się bliżej dwóm wyżej użytym rzeczownikom, a mianowicie wyrazom Euro i mundial. Czemu w jednym przypadku używamy wielkiej litery, a w drugim - małej?

Nazwa mundial odnosi się tradycyjnie do mistrzostw świata w piłce nożnej (choć znaczenie tego wyrazu powoli się rozszerza). Słowniki notują ten wyraz pisany od małej litery. Natomiast nazwę Euro od wielkiej litery w znaczeniu 'pot. piłkarskie mistrzostwa Europy' zanotował Wielki słownik ortograficzny PWN, bodajże jako jedyny słownik wydany drukiem. Nieco dziwi kwalifikator pot., bo UEFA Euro 2012 to oficjalna, skrótowa nazwa turnieju rozgrywanego w Polsce i na Ukrainie. Zasadne jest więc z pewnością używanie wielkiej litery w zdaniach, które odnoszą się do tej konkretnej imprezy:

Najważniejszą informacją zjazdu były słowa Michała Listkiewicza na temat Euro 2012: - FIFA i UEFA są już nami zmęczone. (NKJP, Dziennik Zachodni)

A może małej litery moglibyśmy używać w stosunku do jakichkolwiek mistrzostw Europy w piłce nożnej? Przeczytajmy fragment niżej:

Dlaczego wybrał Pan takich współpracowników? Antoni Piechniczek to był mój trener i nauczyciel. Adam Olkowicz załatwił nam Euro. (NKJP, Dziennik Zachodni)

Autorowi wypowiedzi chodzi o to, że ktoś załatwił nam mistrzostwa Europy w piłce nożnej. A może jednak konkretne mistrzostwa, Euro 2012? Wtedy pisownia wielką literą byłaby uzasadniona. W wielu przypadkach niełatwo byłoby odróżnić, czy chodzi o nazwę własną, czy po prostu o mistrzostwa Europy. W przypadku mundialu tego problemu nie ma, bo rzeczownik ten nie występuje w oficjalnych nazwach kolejnych turniejów mistrzowskich.

W używaniu małej litery w stosunku do nazwy piłkarskich mistrzostw Europy przeszkadza jeszcze jedna rzecz, a mianowicie nazwa europejskiej jednostki monetarnej - euro. To jakiś rodzaj wygody - używanie małej litery w przypadku waluty, a wielkiej w przypadku imprezy sportowej.

Choć na pierwszy rzut oka różna pisownia w przypadku tak podobnych nazw dziwi, chyba nie ma zbytnio sensu walczyć z uzusem.

A już za rok być może będziemy mieli więcej powodów to zadowolenia z gry naszej reprezentacji. W końcu w Polsce odbędzie się... siatkarskie Euro!

wtorek, 5 czerwca 2012

Czy to bmw? Czy to IBM? Nie, to nec albo NEC!

Dziś dalsza część ostatniego posta, a konkretnie problemy leksykografów.

Jak już wspominałem, nazwy różnego rodzaju dzieł pochodzące od nazwisk czy pseudonimów ich twórców powinny być pisane wielką literą (Kossak - 'obraz Kossaka', Sienkiewicz - 'książka Sienkiewicza'). Tymczasem w Wielkim słowniku ortograficzno-fleksyjnym zanotowano wyraz kossak. Cóż, może to po prostu literówka, zdarza się.

Wróćmy jednak do marek i ich produktów. Używanie małej litery w stosunku do samochodów marki Opel przychodzi dość łatwo - Zawsze kupuję ople. Jednak pewne opory mogą się w nas pojawić, gdy przyjdzie pisać o samochodach marki BMW, nagle bowiem musimy zmienić wszystkie litery na małe - Widziałem na wystawie 3 stare bmw. Jednak inaczej być nie chce i pisownię bmw zaleca Wielki słownik ortograficzny PWN (tak samo w przypadku produktów marki BASF). Inaczej wygląda to w Słowniku nazw własnych pod redakcją Jana Grzeni. Wprawdzie w przypadku nazwy BMW mamy podobną notację jak w WSO (BMW - marka; bmw - pojedynczy samochód), ale już inaczej sprawa ma się z marką NEC. Otóż 'produktem marki NEC' może być ponoć zarówno nec, jak i NEC. Natomiast 'produkt marki IBM' to tylko i wyłącznie... IBM! Jeszcze raz, dla pewności, Słownik nazw własnych pod redakcją Jana Grzeni:

Marka Produkt
BMW bmw
IBM IBM
NEC nec a. NEC

Hmm... W przypadku IBM można domyślać się, czemu pojawiła się pisownia jedynie wielkimi literami. Problem stanowi odmiana wyrazu ibm - czy zastosować dywiz (ibm-a), czy nie (ibma)? Raczej powinien być, ale wygląda nieco dziwacznie - dywiz stosujemy głównie w odmianie skrótów pisanych wielkimi literami (leksykografowie nie lubią sms-ów, wolą SMS-y). W przypadku wyrazu IBM problemu nie ma, dywiz być musi.

Mamy jeszcze jeden ciekawy przypadek marki i jej produktu. Tym razem coraz popularniejszy sposób zapisu nazwy własnej - wielka litera wewnątrz wyrazu. Mowa o iPodzie. Jak więc napiszemy o pojedynczym odtwarzaczu marki iPod? Wydawałoby się, że ipod (ciekawostką jest, kto pisał poradę pod tym linkiem). A jednak w WSO mamy tylko pisownię iPod...

Cóż, nic nie jest tak proste, jak się wydaje. A jeśli problemy z notacją podobnych wyrazów mają sami leksykografowie, to nic dziwnego, że i przeciętni użytkownicy języka polskiego gubią się w gąszczu-pląszczu ortograficznych zawiłości...

wtorek, 29 maja 2012

Wożąc Kossaki bentleyem

Chyba większość Polaków nie wie o tym, że przepisy ortograficzne nakazują pisanie nazw różnego rodzaju wytworów przemysłowych małą literą. Mamy więc np. markę telewizorów Sharp (np. Na rynek wprowadzono ciekawy model Sharpa.), ale w przypadku pojedynczego telewizora powinniśmy napisać sharp (np. Kupiłem sobie używanego sharpa.). Wielu osobom znającym ten przepis niezbyt się on podoba. Nawet dziennikarze mają poważne problemy z jego zastosowaniem, oto przykład:

Nie ulega wątpliwości, że każdy nowy model hyundaia jest znacznie nowocześniejszy od poprzedniego.

Dziennik Zachodni (źródło: NKJP)

W zdaniu powyżej autor powinien zastosować wielką literę, bo mowa jest zdecydowanie o marce, nie zaś o konkretnym egzemplarzu samochodu.

Przepis wydaje się dobrze przemyślany. Marka to nazwa własna, natomiast wytwór przemysłowy nazwą własną nie jest. Możemy przecież np. kupić kilka asusów albo zobaczyć na ulicy 3 fiaty. Możliwość użycia wyrazu w liczbie mnogiej sugeruje, że mamy do czynienia z nazwą pospolitą.

Niektóre rodzaje rzeczowników są bardzo podobne do produktów marek, a mimo to w ich przypadku według przepisów ortograficznych powinniśmy stosować wielką literę.

Są to między innymi nazwy nagród. Można by przecież przyjąć, że nazwa nagrody, podobnie jak marka jakiegoś produktu, zapisywana jest wielką literą, natomiast pojedynczy egzemplarz tej nagrody małą literą, jak pojedynczy egzemplarz jakiegoś produktu. Ktoś otrzymałby więc Oscara (nagrodę), ale na jego półce stałyby już 3 oscary (statuetki). Wydaje się to nieco naciągane, ale kolejny przykład jest jeszcze bardziej podobny do produktów marek.

Otóż zgodnie z odpowiednim przepisem ortograficznym powinniśmy pisać wielką literą przenośne nazwy dzieł pochodzące od nazwisk czy pseudonimów ich twórców. Obrazy Kossaków będą więc Kossakami (np. W muzeum zawisły dwa nowe Kossaki.), a o książce Jana Brzechwy napiszemy nie inaczej jak Brzechwa (np. Kupiłam mu na Dzień Dziecka Brzechwę.). Czy o filmie nakręconym przez Disneya (człowieka), a jednocześnie pod szyldem Disneya (wytwórni filmowej) powinniśmy napisać Disney ('utwór Disneya (reżysera)') czy disney ('wytwór marki Disney')? Może zależy to od tego, co chcemy podkreślić? Oczywiście to tylko mocno teoretyczny przykład.

Wielkimi literami piszemy również tytuły gazet itp. Najprawdopodobniej więc wielkich liter powinniśmy również użyć, gdy piszemy o egzemplarzach jakichś gazet (np. Kupiłem dwa Fakty.). Niestety, Wielki słownik ortograficzny nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Nie jest to sprecyzowane w treści przepisu, nie można też tego wywnioskować z treści haseł, w których nie ma odmian w liczbie mnogiej (p. Zwierciadło, Polityka). Jeśli jednak rzeczywiście powinniśmy w przypadku egzemplarzy różnych pism używać wielkich liter, możemy dojść do kolejnych zabawnych zdań. Otóż o komiksach, których głównym bohaterem jest Hulk, napiszemy Hulki, natomiast o komiksach wydawanych przez wydawnictwo Marvel (wydaje komiksy o przygodach Hulka), powinniśmy napisać marvele. Sprzedawca komiksów może więc napisać np. Wczoraj przyszły marvele, ale nie było jeszcze Hulków.

Granica w wielu przypadkach jest bardzo śliska, ale może warto jakoś ujednolicić te przepisy? Tylko w którą stronę? Wydaje się, że w przypadku produktów marek można by stosować wielką literę, co byłoby zgodne z intuicją językową większości użytkowników naszego pięknego języka. Mała litera zostałaby dla eponimów (np. walkman, pampers).

W następnym poście o tym, że również leksykografowie miewają problemy z notacją rzeczowników, o których mówi ten wpis.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Jest lipa!

Coraz rzadziej w mowie codziennej używamy tradycyjnych form wołacza w przypadku imion. Zamiast Michale, Pawle, Andrzeju mówimy po prostu Michał, Paweł, Andrzej. Formy mianownika wypierają formy wołacza. Te drugie brzmią jakoś poważniej, podnioślej. Wołacze jednak raczej nie znikną, bo przecież nie powiemy inaczej niż "Panie Marku...", ani nie napiszemy inaczej niż "Drogi Władku...".

Co ciekawe, w języku bardzo potocznym formy wołacza pojawiają się czasem zamiast... form mianownika. Krzysztof znany jest nie jako Krzych albo Krzycho, ale jako Krzychu, Stanisław to Stasiu, a Witold to Wiciu. Niektóre słowniki notują już nawet podobne hasła, nie tylko w przypadku zdrobnień imion takich jak Franiu, ale też w przypadku rzeczowników pospolitych takich jak wuju bądź kuriozalny michu. Pojawiają się też przezwiska kończące się na -u, które nie są formami wołacza, np. Koksu (forma wołacza to oczywiście koksie), są jednak utworzone podobnie (forma mianownika plus końcówka -u).

Przyjrzyjmy się bliżej przezwisku noszonemu przez Robertasa Burneikę, kulturystę-celebrytę znanego jako Hardkorowy Koksu. A może Hardcorowy Koksu? Słowniki języka polskiego notują jedynie przymiotniki hardcorowy i hardcore'owy. Zapewne dlatego, że odnoszą je wyłącznie do pojęć związanych z muzyką i pornografią. Językoznawcy nie zauważyli jeszcze, bądź nie chcieli zauważyć, że młodzież może zachowywać się hardkorowo, urządzając hardkorowe zabawy (i nie zawsze mowa o muzycznych ekscesach albo orgiastycznych sekscesach). Pobieżny przegląd wyników w Google pozwala zauważyć, że jednak wciąż przeważa pisownia przez literę c. Sprawdźmy jednak, jak to wygląda w przypadku pseudonimu Burneiki1.

Zapis Google
"Hardkorowy Koksu" 1 170 000
"Hardcorowy Koksu" 768 000
"Hardcore'owy Koksu" 1 340

Przeważa pisownia przez k, mimo że słowniki jej nie notują i mimo że programy sprawdzające pisownię podkreślają ją, proponując jednocześnie pisownię przez c.

Jednak pisownia to niejedyny problem, który nastręcza niektórym osobom pseudonim, któremu poświęcony jest ten wpis. W Internecie, a nawet prasie internetowej, można spotkać się z dziwną praktyką nieodmieniania pseudonimu Koksu, przy jednoczesnej odmianie przymiotnika Hardkorowy. Przekonajmy się, jak wygląda uzus2.

Zapis Google Suma
"z Hardkorowym Koksem" 206 351
"z Hardcorowym Koksem" 145
"z Hardkorowym Koksu" 95 173
"z Hardcorowym Koksu" 78
"dla Hardkorowego Koksa" 59 118
"dla Hardcorowego Koksa" 59
"dla Hardkorowego Koksu" 11 15
"dla Hardcorowego Koksu" 4
"o Hardkorowym Koksie" 65 161
"o Hardcorowym Koksie" 96
"o Hardkorowym Koksu" 53 103
"o Hardcorowym Koksu" 50

Trzeba przyznać, że materiał jest niezbyt duży, ale na szczęście wyniki z odmienionym pseudonimem przeważają. Na szczęście, bo czy komuś przyszłoby do głowy, żeby nie odmieniać ksywki Wiciu (Wiciu był u mnie, a potem poszliśmy do Wiciu.) albo pseudonimu Doniu (Doniu nagrał nowy krążek i jest to najlepsza płyta Doniu.)?

Podsumowując - odmieniajmy pseudonim Koksu, jak należy, hardkorowo! I nie ma lipy!


1. Tylko język polski, 26 kwietnia 2012 r.
2. Tylko język polski, 26 kwietnia 2012 r., wyniki po przejściu na ostatnią stronę wyszukiwania (co zwykle znacząco zmniejsza początkowe wyniki).

sobota, 21 kwietnia 2012

Jedząc dżem w dżakuzi...

Wanna z hydromasażem - nazwa specjalistyczna jest nieco przydługa, dlatego od jakiegoś już czasu mamy w polszczyźnie ogólnej nazwę krótszą, która jednak przysparza użytkownikom języka polskiego niemałych kłopotów. Mowa oczywiście o eponimie jacuzzi.

Nazwa ta pochodzi od amerykańskiej firmy Jacuzzi, która to produkuje podobne urządzenia. Firma została założona w Stanach Zjednoczonych przez włoskich imigrantów, stąd niektórzy twierdzą, że jej nazwę powinno się odczytywać zgodnie z wymową włoską jako [jakucc-i] (podobnie jak się wymawia wyraz paparazzi). Jednak przyjęła się u nas wymowa podobna do angielskiej, a mianowicie [dżakuz-i].

Jeśli ktoś zajrzał do linka podanego wyżej, to zauważyć mógł, że oprócz pisowni jacuzzi, w słownikach języka polskiego można jeszcze spotkać się z pisownią jakuzzi. Dziwi takie częściowe spolszczenie jednej litery. Sprawdźmy, jak wygląda uzus1.


Zapis NKJP Google
"w jacuzzi" 90 289 000
"w jakuzi" 1 36 600
"w jacuzi" 2 29 300
"w jakuzzi" 15 8 180
"w dżakuzi" 0 3 740
"w yakuzzi" 1 1 170
"w dżakuzzi" 0 407
"w yakuzi" 0 155
"w yacuzzi" 1 101
"w jakuci" 0 33
"w yacuzi" 0 8
"w jakucci" 0 7
"w jacucci" 0 4
"w dżacucci" 0 0
"w dżacuci" 0 0
"w dżacuzi" 0 0
"w dżacuzzi" 0 0
"w dżakucci" 0 0
"w dżakuci" 0 0
"w jacuci" 0 0
"w yacucci" 0 0
"w yacuci" 0 0
"w yakucci" 0 0
"w yakuci" 0 0

Mocno przeważa forma oryginalna jacuzzi. Inna słownikowa pisownia jakuzzi jest dopiero na 4. miejscu w Google, ale za to na 2. w NKJP (może dlatego znalazła uznanie i trafiła do słowników). Pisownia zgodna z wymową jest dopiero piąta, a 2. i 3. miejsce dzierżą formy jakuzi i jacuzi. Co ciekawe trochę wyników zanotowały nawet formy pisane przez y.

Pomimo dopiero 5 miejsca formy dżakuzi, polecam właśnie ją, a to dlatego, że jest to dobre, pełne spolszczenie, zgodne z używaną przez Polaków wymową. Poza tym forma dżakuzi jest jednoznaczna, łatwa do odczytania i prosta w zapisie. Inaczej jest z formami jakuzzi, jakuzi, jacuzi i innymi, które są dziwnymi, jedynie częściowo spolszczonymi hybrydami. Nie bójmy się pisowni przez , w końcu dzięki zamianie j w powstały takie wyrazy jak dżem czy dżokej.



1. Wybrałem wyrażenia z przyimkiem w, żeby w jakimś stopniu odsiać wyniki dotyczące firmy. NKJP przeszukiwałem za pomocą wyszukiwarki IPI PAN w pełnym NKJP (1800M segmentów). Podczas wyszukiwania w Google zastosowałem ograniczenie "Tylko język polski". Wyniki z 21 kwietnia 2012 r.



piątek, 13 kwietnia 2012

Czy to pryma aprylis?

Jak co roku pierwszego dnia kwietnia obchodziliśmy w Polsce obyczaj niewinnego oszukiwania innych. Tego też dnia zdałem sobie sprawę, że choć nazwę tego święta zapisujemy jako prima aprilis, to z wymową bywa różnie. W Nowym słowniku poprawnej polszczyzny pod red. A. Markowskiego znajduje się informacja, że nazwę prima aprilis można wymawiać dwojako - [prima aprilis] albo [pryma aprylis]. Hmm, brzmi nieco jak primaaprilisowy żart, od kiedy -i- można czytać jako [y]? Skoro wymawiamy nazwę tego święta na 2 różne sposoby, to może zasadna jest też pisownia pryma aprylis?

Jak możemy przeczytać w SWO PWN nazwa prima aprilis pochodzi z łaciny. Nietrudno zauważyć, że odnosi się wprost do daty - prima aprilis to po prostu pierwszy (dzień) kwietnia. Nazwa ta ma już kilka wieków i dziwić może, że nie doszło do spolszczenia jej zapisu polegającego na przejściu -ri- w -ry-. W końcu mamy w języku polskim takie wyrazy pochodzące bezpośrednio z łaciny jak prym, pryma, prymaria, prymarny, prymat, prymicja, prymula, prymus, jak również pochodzące pośrednio z łaciny wyrazy prymariusz, prymas czy prymitywny. Z drugiej strony mamy przysłówek albo przymiotnik prima (dawniej też pryma; oprócz tego mieliśmy rzeczownik prima znaczący to samo, co pryma). Nie można też zapomnieć o rzeczownikach primabalerina (w dawniejszych słownikach - prymabaleryna, a nawet nieco hybrydalna prymabalerina) oraz primadonna (dawniej prymadonna)1.
Sprawdźmy jeszcze, jak wygląda uzus w przypadku nazwy obrzędu obchodzonego 1 kwietnia (oczywiście odwołać możemy się tylko do pisowni).


Zapis NKJP Google2
prima aprilis 656 6 200 000
pryma aprylis 03 14 100
prima aprylis 3 29 400
pryma aprilis 1 19 200

Wyniki wystąpień zapisu prima aprilis są miażdżące. Co ciekawe popularniejsze są nawet takie zapisy, w których tylko jeden wyraz został spolszczony,  mamy albo tylko pryma albo jedynie aprylis.

Mimo wszystko, jeśli ktoś wymawia nazwę tego sympatycznego zwyczaju jako [pryma aprylis], to polecam mu zapis zgodny z tą wymową. Inną wymowę i zapis odradzam, bo takie półspolszczenia prawie zawsze nie mają nic wspólnego z poprawną polszczyzną.

A skoro w Wielkim słowniku wyrazów obcych pod red. M. Bańki odnotowano, że możliwa jest odmiana wyrażenia prima aprilis (choć też jest ona bardzo rzadka), to może doczekamy się kiedyś w jakimś słowniku pryma aprylisu (nie musi być odmienny)... Oby nie był to tylko prima aprilis!



1. Informacje o etymologii pochodzą ze Słownika wyrazów obcych pod red. E. Sobol.
2. Tylko wyniki z polskich stron z 13. 04. 2012 r.
3. Dwa wyniki pasują (pryma a prylis i pryma parylis), ale pozostańmy na pobieżnym wyniku 0.

czwartek, 15 marca 2012

Chujesz to?

Od czego by tu zacząć...
Na początek ciekawa wpadka słownikowa zapożyczona z pracy magisterskiej koleżanki (Anna Andrzejczuk: Słowniki do gier słownych jako nowy typ wydawnictw leksykograficznych).

Otóż w Słowniku poprawnej polszczyzny pod red. Witolda Doroszewskiego zanotowano takie oto hasło:

Chować ndk IV

Na pierwszy rzut oka nic ciekawego, ale jeśli zastosowalibyśmy paradygmat odmiany przypisany temu czasownikowi (IV), to otrzymalibyśmy między innymi takie odmiany (obok również prawidłowy paradygmat):

tryb liczba osoba IV I
orzekający poj. 1. os. chuję chowam
2. os. chujesz chowasz
3. os. chuje chowa
mn. 1. os. chujemy chowamy
2. os. chujecie chowacie
3. os. chują chowają
rozkazujący poj. 1. os. - -
2. os. chuj chowaj
3. os. niech chuje niech chowa
mn. 1. os. chujmy chowajmy
2. os. chujcie chowajcie
3. os. niech chują niech chowają

Niech się sch...owają z taką odmianą! Gdyby chuć była czasownikiem, to pewnie tak by się odmieniała.

W Nowym słowniku poprawnej polszczyzny, kontynuacji SPP Doroszewskiego, paradygmat jest już poprawny.