sobota, 21 stycznia 2017

Majster coś tam

Bywa, że jakiś wyraz, zwykle zapożyczony, występuje w paru wariantach pisowni. Najczęściej mamy dwie wersje - zgodną z oryginalną (np. mail, chip) i spolszczenie (np. mejl, czip). Czasem pojawi się jakaś hybryda, czyli pomieszanie wersji oryginalnej z polską (np. meil, okey). Takie potworki z reguły są uznawane za błędy (acz w niektórych słownikach można przeczytać, że okey jest OK). No dobra, ale do czego zmierzam? Ano do tego, że ciekawi mnie, który wyraz używany w języku polskim ma najwięcej wersji pisowni. Sam trafiłem ci ja wam na jeden taki fajowy okazik. A jest to (werble...)... majsterzinger! Czyta się toto [majster-z-inger] (jak marznąć i jak Zimbabwe). A tak wyglądają inne wersje (razem 5):
- majstersinger
- meistersinger
- majsterzenger
- majsterzynger
Do tego dochodzi synonim w 5 pisowniach:
- minezinger
- minnesinger
- minesinger
- minezenger
- minnesänger

Sporo tego (5 wersji w każdym wypadku). Znajdzie ktoś więcej?

No a kim jest ten cały majster? Na razie jest mistrzem w tym małym plebiscycie na liczbę wariantów pisowni ;)

piątek, 20 listopada 2015

Tę czy tą (książkę mi podaj)? Jak mówić i jak pisać?

Codziennie tysiące, a może i miliony Polaków stają przed niekończącym się dylematem - jak poprosić o podanie książki? Do wyboru mają m.in. takie 2 wyjścia:
- Podaj mi książkę.
- Podaj mi książkę.
(Oczywiście miło by było, gdyby gdzieś tam jeszcze wkradło się magiczne słówko proszę.)

Jeśli nie będą pewni, jak powiedzieć, a nie chcieliby popełnić błędu, to zawsze mogą zerknąć do słownika poprawnej polszczyzny. Pozostaje więc powiedzieć:
- Podaj mi ten słownik.
(Uff, tutaj nie było problemu.)

Jeśli wskazali na Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN, to będą mogli w nim przeczytać:
ten, ta, to [...] B. m, n tego, ż tę, pot. tą [...]
I już wiadomo. Jeśli zechcą być bardzo staranni, to powiedzą tę książkę. Jeśli będą chcieli użyć języka potocznego (codziennego, luźnego), to powiedzą tą książkę. Gorzej, jeśli boli ich gardło i będą musieli swoją prośbę napisać! W WSPP znalazła się bowiem taka ciekawa uwaga:
Forma biernika , charakterystyczna dla polszczyzny potocznej, występuje tylko w odmianie mówionej języka. W polszczyźnie pisanej używa się jedynie formy .
Czy ta uwaga to stwierdzenie faktu, czy może zalecenie? Sprawdźmy to.
Przy użyciu Pelcry sprawdziłem, że dla zapytania tę książkę pojawia się 4281 wyników, a dla zapytania tą książkę - 922 wyniki (w obu wypadkach zastosowałem takie kryteria: Maks. odstęp: 2; Podkorpus: Cały). Z podziałem na kanały wygląda to w przypadku tą książkę tak:

Internet: 861
Książka: 8
Mówiony: 30
Prasa Dziennik: 16
Prasa Inne: 1
Prasa Miesięcznik: 1
Prasa Tygodnik: 5

Wynika z tego, że w polszczyźnie pisanej również używa się formy . Oczywiście jest to przede wszystkim potoczna odmiana polszczyzny pisanej (taka też często występuje w Internecie, zwłaszcza na forach czy blogach).
Przywołana uwaga nie jest więc stwierdzeniem faktów, bo fakty są raczej inne (raczej, bo to badanie też było, hm, skromne). Może więc jest zaleceniem? Tylko że takie zalecenie trąciłoby lekką schizofrenią... Tak, w języku potocznym można używać . Ale tylko w mówionym języku potocznym! Jeśli bowiem piszecie na forum, SMS-a do kumpla albo w książce tworzycie całkiem potoczny dialog, to musicie pisać ! Nie no, szanujmy się... Forma jest jak najbardziej poprawna w każdej odmianie polszczyzny potocznej, zarówno mówionej, jak i pisanej.
Lepiej byłoby więc wskazać na Słownik poprawnej polszczyzny Jana Grzeni, gdzie możemy przeczytać:
W języku starannym najlepiej używać biernikowej formy , np. tę książkę, choć formą jest również poprawna. W języku potocznym używa się najczęściej formy , np. tą książkę.
O, i wszystko jasne, bez żadnych podziałów na polszczyznę mówioną i pisaną.

Pozwolę sobie jeszcze przywołać pytanie i odpowiedź z nieistniejącej już Poradni Językowej Wydziału Polonistyki UJ. Jak to się ostatnio pięknie mówi, Mirosław Skarżyński masakruje w niej poprawnościowców:
TĄ czy TĘ
Moje pytanie dotyczy dość popularnej kwestii zaimka ta. Czy dopuszczalna jest forma tą książkę? Skoro mamy tamtą książkę czy ową książkę, to można z czystym sumieniem używać formy tą książkę? W moim odczuciu bardziej prawidłową formą jest tę książkę. Nie mam pojęcia, jak należy powiedzieć tę białą książkę czy tą białą książkę. Konsultując z polonistami, nie otrzymałem ani razu jednoznacznej odpowiedzi. Jedni mówili, że skoro białą kończy się na -ą, to jedyną poprawną formą jest tą. Inni twierdzili, że przymiotnik nie ma wpływu na zaimek. Proszę o radę w obu w/w. kwestiach. Z poważaniem P.R.

Szanowny Panie,
nie ukrywam, że dziwi mnie, iż osoby po wspomnianych przez Pana studiach nie potrafią po prostu odesłać Pana do "Słownka poprawnej polszczyzny" - trudno o tym spokojnie czytać. A trudno tym bardziej, że historia zaimka "ta" ciągnie się w literaturze poprawnościowej od roku 1903 - tak! 104 lata. Nie wchodząc jednak w całą tę historię, powiem tyle. Końcówka biernika liczby pojedynczej deklinacji przymiotnikowo-zaimkowej to , a więc widzę tę białą, dużą książkę; spotkałem moją dawną koleżankę itd. Jedynym wyjątkiem jest tu zaimek wskazujący rodzaju żeńskiego TA, w którym utrzymuje się w sposób sztuczny, wskutek fochów poprawnościowców, dawną końcówkę W żywej mowie Polaków od ponad 100 lat jest silna tendencja do likwidacji owego wyjątku, stąd ludzie mówią widzę tą książkę, spotkałem tą koleżankę itd. Tę właśnie tendencję po raz pierwszy opisano w roku 1903 - dostrzegłszy ją w języku ówczesnej inteligencji, a więc tej grupy społecznej, do ktorej się odwoływano (i odwołuje dalej), kodyfikując normę poprawnościową. O nasileniu się owej dążności pisano kilkakrotnie w latach międzywojennych, nie potępiając jej, ale widząc normalny proces językowy - wyrównywanie form fleksyjnych w danym paradygmacie odmiany - wobec panującej - o czym wspomniałem - końcówki .
Ostatecznie w latach powojennych zwyciężył pogląd, że za poprawną należy uważać ów zabytek językowych (końcówkę ) i dopiero w "Nowym słowniku poprawnej polszczyzny PWN" pod red. A. Markowskiego (I wyd. 1999) dopuszczono wariant do użytku w języku potocznym, zalecając jednak dla starannego języka dalej , co rzecz jasna, jest półśrodkiem i swego rodzaju unikiem. Takie jest rozstrzygnięcie normatywne.
Reasumując: wariant jest z punktu widzenia systemu fleksji polskiej jak najbardziej właściwy, natomiast z powodów irracjonalnych najpierw był w publikacjach poprawnościowych potępiany, a obecnie dopuszczono go "do przedpokoju" polszczyzny. Być może, za nastepne 104 lata przestanie antyszambrować i doczeka się wpuszczenia "na pokoje".
Łączę pozdrowienia -
prof. dr hab. Mirosław Skarżyński
Ciekawe, że w swojej odpowiedzi Mirosław Skarżyński sam używa formy, a więc stosuje się do rozstrzygnięcia normatywnego, które, mówiąc eufemistycznie, nie za bardzo mu się podoba.

Ja sam jako wielki miłośnik polszczyzny potocznej (codziennej, żywej, naturalnej) używam w piśmie zwykle (i do tego zachęcam!), chyba że chcę, żeby moja wypowiedź zabrzmiała poważniej (oficjalne pisma, dokumenty, odpowiedzi itp.).

A jeśli ktoś nadal ma problemy z książką, to polecam mu takie rozwiązanie:
- Podaj mi ten komiks.

O, tak o wiele prościej :)

piątek, 21 lutego 2014

Seksistowskie ruchanie

Dziś o czasownikach, które nazywają czynność jakże istotną dla zachowania gatunku ludzkiego, a mianowicie - kopulację (acz trzeba zauważyć, że sama kopulacja u ludzi nie prowadzi zwykle do przedłużenia gatunku...). Takich czasowników jest multum, oto niektóre z nich, takie, które występują także w stronie biernej: bzykać, chędożyć, ciupciać, dmuchać, dymać, grzmocić, jebać, pieprzyć, pierdolić, posuwać, ruchać, rypać, rżnąć, walić, zapinać.

Poniżej definicje, jakie odnalazłem w trzech wybranych słownikach (w nawiasach data wydania) i moje komentarze:

Słownik języka polskiego pod red. Mieczysława Szymczaka (1998)
pieprzyć
wulg. <<o mężczyźnie: mieć stosunek płciowy>>
pierdolić
wulg. <<o mężczyźnie: mieć stosunek płciowy>>
rypać
wulg. <<mieć stosunek z kobietą>>
rżnąć
wulg. <<mieć stosunek z kobietą>>

Hm, pieprzyć i pierdolić może tylko mężczyzna, natomiast rypać i rżnąć da się tylko kobietę...


Inny słownik języka polskiego (2000)
dmuchać
Jeśli ktoś dmucha kogoś lub dmucha się z kimś, to ma z nim stosunek płciowy. Słowo wulgarne.
dymać
Jeśli ktoś dyma kogoś lub dyma się z kimś, to ma z nim stosunek płciowy. Słowo wulgarne.
grzmocić
Jeśli ktoś grzmoci kogoś lub grzmoci się z kimś, to ma z nim stosunek płciowy. Mówimy też, że jacyś ludzie się grzmocą. Słowo wulgarne.
jebać
Jeśli ktoś jebie kogoś lub jebie się z kimś, to ma z nim stosunek płciowy. Mówimy też, że dwie osoby się jebią. Słowo wulgarne.
pieprzyć
Mówimy, że ktoś pieprzy kogoś lub pieprzy się z kimś, jeśli współżyje z nim seksualnie. Mówimy też, że dwie osoby się pieprzą. (wcześniej informacja o tym, że słowo jest bardzo potoczne, dla wielu wulgarne)
pierdolić
Jeśli ktoś pierdoli kogoś lub pierdoli się z kimś, to współżyje z nim seksualnie. (wcześniej informacja o tym, że słowo jest zdecydowanie wulgarne)
posuwać
Mówimy, że mężczyzna posuwa kobietę, jeśli ma z nią stosunek płciowy. Słowo bardzo potoczne.
ruchać
Jeśli ktoś rucha kogoś lub rucha się z kimś, to odbywa z nim stosunek płciowy. Mówi się też, że dwie osoby się ruchają. Słowo wulgarne.
rypać
Jeśli ktoś rypie kogoś lub rypie się z kimś, to ma z nim stosunek płciowy. Słowo bardzo potoczne, dla wielu osób wulgarne.
rżnąć
Jeśli mężczyzna rżnie kobietę, to odbywa z nią stosunek płciowy. Słowo wulgarne.

Tu już o niebo lepiej. Tylko w przypadku posuwania i rżnięcia dowiadujemy się, że posuwającym jest mężczyzna, a rżnięta jest kobieta.

Uniwersalny słownik języka polskiego (2006)

bzykać
pot. posp. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek seksualny>>
chędożyć
pot. wulg. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek płciowy>>
ciupciać
pot. posp. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek seksualny z kobietą>>
dmuchać
wulg. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek z kobietą>>
dymać
pot. wulg. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek płciowy>>
grzmocić
pot. wulg. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek seksualny>>
jebać
pot. wulg. <<o mężczyźnie: mieć stosunek płciowy z kobietą>>
pieprzyć
pot. wulg.  <<mieć stosunek płciowy>>
pierdolić
pot. wulg.  <<mieć stosunek płciowy>>
ruchać
pot. wulg. <<o mężczyźnie: odbywać stosunek seksualny>>
rypać
pot. wulg. <<mieć stosunek z kobietą>>
rżnąć
pot. wulg. <<o mężczyźnie: mieć stosunek z kobietą>>

Tutaj klasyka. Wygląda na to, że najbardziej uniwersalnymi czasownikami są te najbardziej wulgarne (nie licząc jebać), a mianowicie pieprzyć i pierdolić. Bo dymać to może tylko mężczyzna, rypać można tylko kobietę, a jebie to jedynie mężczyzna kobietę...

Podobnych prawd dostarcza Wielki słownik języka polskiego (ciekawe, czy ten projekt kiedyś się zakończy...), gdzie dmuchać, pieprzyć i pierdolić może tylko mężczyzna...

No dobrze, kochani słownikarze, kawa na ławę. Chciałbym was zapewnić, że posuwać może także kobieta (wystarczy, że założy odpowiednią zabawkę) i to nie tylko kobietę! Posuwany może być także facet, zarówno przez kobietę, jak i mężczyznę (nawet jednocześnie!)! Wiem, że ciężko to sobie wyobrazić, ale jeśli ktoś się postara, to znajdzie odpowiednie przykłady w sieci (oczywiście mówię o przykładach zdań...).

poniedziałek, 26 listopada 2012

Dysponować stomatologicznie


Dziś kolejny ciekawy przykład słownikowego przykładu.

W Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny pod hasłem dysponować natrafiłem na takie znaczenie i zalecenie:
<<rozporządzać>> [...] W tym zn. wyraz nadużywany, lepiej: mieć. Np.: Nie dysponował własnym uzębieniem. Lepiej: Nie miał własnych zębów.

Jakiż życiowy przykład (oby nie!)... Jednak robienie słowników to całkiem zabawne zajęcie :)

piątek, 31 sierpnia 2012

Fiut od innej strony

Z czym kojarzy się wyraz fiut?... Wiadomo, jest to niezbyt kulturalna nazwa męskiego przyrodzenia, jak i wyzwisko kierowane raczej w stosunku (sic!) do mężczyzn. Jednak starsze słowniki znają jeszcze co najmniej 2 znaczenia tego wyrazu. Już nie rzeczownika, a wykrzyknika. W obu znaczeniach wyraz ten był synonimem wyrazu fiu.

Pierwsze znaczenie związane jest z gwizdaniem. Do dziś jako odgłos gwizdu przetrwało jednak tylko fiu. Trudno się dziwić - skoro już samo gwizdanie uchodzi czasem za niezbyt eleganckie, to używanie w piśmie wyrazu fiut jako odgłosu gwizdania tym bardziej wygląda dość wulgarnie. Z drugiej strony nieelegancki wyraz pasuje do niekulturalnego gwizdu...

Drugie znaczenie używane jest (a raczej było), gdy nagle coś przepadło, ktoś znikł itp. Najciekawszy jest jednak przykład użyty w słowniku:

Dziś się żyje, jutro fiut.

Cóż, nie jest to zbyt optymistyczna perspektywa (przynajmniej dla heteroseksualnego mężczyzny albo homoseksualnej kobiety...). Dziś już nawet wykrzyknika fiu nie używa się w tym drugim znaczeniu.

Fiut, fiut! (tfu!)
Fiu, fiu! (lepiej!)

Dodano:
Miałem przyjemność (?!) na własne oczy zetknąć się z fiutem jako wykrzyknikiem! Wykrzyknieniem takim uraczyła czytelników komiksowa legenda, Janusz Christa w komiksie o marynarzu Kajtku (konkretnie chodzi o komiks Kajtek i Koko - Profesor Kosmosik; niestety, nie zanotowałem konkretnej strony, ale wydaje mi się, że były to nawet 2 fiuty...). A ponieważ byłą to historyjka skierowana raczej do młodszego czytelnika, można się przekonać, że fiut dawniej nie raził tak, jak obecnie.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Od pompeli do pomelo

Jedliście kiedyś pomelo? To taki duży owoc bardzo podobny do grejfruta (tfu, grejPfruta!), tyle że większy. Nie lubię grejpfrutów, więc kiedy zdjąłem skórkę (z pomelo!) i zobaczyłem różowy miąższ, wkurzyłem się, że kupiłem sobie wielkiego grejpfruta. Ale nic, pomyślałem sobie, do odważnych świat należy, może jednak moja intuicja tym razem mnie myli. Zdegustowałem więc kawałek i ucieszyłem się - ufff, to nie grejpfrut! Smak podobny, ale inny! Niestety, to uczucie nie trwało długo... Z każdym kolejnym gryzem pomelo coraz bardziej przypominało gorzki owoc... Mniej więcej połowa pomelo poszła do kosza (a tak nie lubię marnować jedzenia!).
Ale, ale, co to ma wspólnego z językiem polskim? Ano ciekawa jest nazwa tego owocu (czy też rośliny, która te owoce wydaje). No i nie nazwa, a nazwy, bo właśnie mnogość nazw w tym przypadku jest dość interesująca. W słownikach mamy więc takie oto rzeczowniki: pomelo, pompela, pumela, szadok. Dochodzą jeszcze pomarańcza olbrzymia i pamelo, o których można przeczytać m.in. w Wikipedii. Prawdopodobnie pierwszą nazwą tego owocu, która pojawiła się w polskich słownikach, był rzeczownik pompela. Ale że nie jest to tak znany frykas jak pomarańcza czy mandarynka, nazwa nie upowszechniła się. A kiedy w sklepach już chyba na dobre zagościł ten bliski kuzyn grejpfruta, handlowcy zaczęli używać dość powszechnie nazwy pomelo, którą jako główną notuje angielska Wikipedia. Dawniej natomiast owoc ten był na tyle mało znany, że W. Kopaliński utożsamił go z grejpfrutem. Sam rzeczownik pomelo pojawił się zaś w polskich słownikach najprawdopodobniej dopiero w wiekopomnym Praktycznym słowniku współczesnej polszczyzny pod red. H. Zgółkowej.
Mamy więc kilka nazw tego niezbyt jeszcze znanego owocu, ale chyba ostatecznie zwycięży pomelo. Tak czy siak zapraszam do spróbowania, zwłaszcza jeśli nie macie nic przeciwko grejpfrutom.

PS Użyłem w tym poście czasownika zdegustować w znaczeniu 'spróbować, skosztować'. Jestem zdegustowany, bo nie znalazłem słownika, w którym ten wyraz byłby zanotowany z podobną definicją.

sobota, 7 lipca 2012

Antonimiczne homonimy

Jakiś czas temu ktoś szukał polskich wyrazów, które byłyby jednocześnie homonimami i antonimami. Hm, troszkę myślałem nad tego typu wyrazami i znalazłem kilka czasowników, które niejako spełniają postawione kryteria. Wszystkie te wyrazy są do siebie dość podobne, bowiem różnica pomiędzy ich antonimicznymi znaczeniami polega z grubsza na tym, że raz czasowniki te mogą znaczyć 'wziąć', a innym razem '(od)dać'. Oto te wyrazy:
- pożyczyć (wszak może to znaczyć tyle co 'dać' albo 'wziąć' coś, co później powinno się zwrócić) i pochodne wypożyczyć;
- wynająć ('wziąć' albo 'oddać' w najem);
- dzierżawić ('brać' albo 'oddawać' w dzierżawę).

Jeśli nie będziemy znać kontekstu, to raczej nie zrozumiemy całkowicie zdań takich jak te poniższe:
- Nie lubię pożyczać pieniędzy.
- Przez rok wynajmowałem mieszkanie.

No cóż, a może są jakieś rzeczowniki tego typu w języku polskim? Póki co, nie licząc jakichś ironicznych użyć, nie przychodzi mi nic do głowy...